17 stycznia 2016

Zwiadowcy (możliwe spoilery)

Witam ponownie w moim małym zakątku :D

Wcześniej wspomniałam, że dostałam kilka książek na święta, tak? No to teraz opiszę kolejną, czyli „Zwiadowcy Wczesne Lata: Turniej w Gorlanie”. Można się po mnie chyba spodziewać, że jestem fanką całej serii. Niedawno skończyłam wszystkie części, a teraz wyszła nowa i mej radości nie było końca. No chyba, że wtedy, kiedy ją skończyłam :c

Po pierwsze: Nie wyobrażam sobie lepszej serii, do picia przy niej kawy. Nawet jak było już późno, albo czytałam po nocy, to albo nie piłam nic, albo kawę. Herbata czy kakao jakoś mi nie smakowały.
Ciągle zastanawiam się kogo lubię bardziej: Halta czy Willa, ale dłuższym zastanowieniu Halt wygrywa jednak to jest tak mała różnica, że prawie jej nie widać. Oni są po prostu tacy różni, ale obu kocham. Ahhh… no co ja zrobię, że tak mnie ciągnie do postaci fantastycznych? Mogę tylko liczyć na to, że szybko nie umrą.



W Halcie bardzo podoba mi się ten mrok, sarkazm i cięte riposty. Jednak mimo, że nie okazywał tego na co dzień, ale martwił się o ucznia, co wyraźnie było widać na przełomie drugiej i trzeciej części. Gotów był  popełnić przestępstwo, za które dostał banicję tylko po to, aby go odnaleźć. Bardzo podoba mi pierwszy tom, głównie ze względu na ten cały trening nowicjusza. Nie było rozdziału, na którym nie dostałabym ataku spazmatycznego śmiechu, zdarzyło mi się również opluć, ale no cóż… czasem lepiej dać się ponieść emocjom i szczerze wyrażać emocje, zamiast chować się za maską, a śmieszy tekst skwitować: „Ha ha no dobra dalej”. Gdzie tu sens? Gdzie tu przyjemność z czytania?
W najnowszym tomie jednym z takich rozdziałów jest ten, w którym Halt spotyka po raz pierwszy Paulin. O bogowie, śmiałam się na przemian z zachwycaniem słodkością tego wszystkiego. Nie spodziewałam się tego po nim. Może i przyzwyczaiłam się do tego, że w najnowszych tomach wygląda na to, że boi się postawić żonie i jest lekkim pantoflarzem, ale nie spodziewałam się, że Halt na początku nie potrafił przy niej wykrztusić jednego zdania. W sumie teraz się nie dziwię, że spiknięcie zajęło im tak długo. Podsumowując Halt na dzielni ma opinię ponurego, niebezpiecznego brodacza, który zastrzeliłby osobę, zanim zdążyłaby się odwrócić, a w domu posłusznie czuwa przy żonie.


Will za to był jego przeciwieństwem. Znany ze swojego uroku, niesamowitego poczucia humoru oraz ogromnej zaradności. Zawsze chętny do pomocy, często spędzał czas z przyjaciółmi miły, wesoły, pozytywny… no …do czasu [UWAGA SPOILER] śmierci Alyss. Jedno wydarzenie doszczętnie go zniszczyło. Stał się ponury, z nikim nie rozmawiał, myślał tylko zemście na mordercy jego żony.  Czytając początki dwunastego tomu czułam się jakbym przeżywała to samo, przez to co z nim się stało. Każdy rozdział dołował mnie coraz bardziej, aż w końcu pojawiła się Maddy i wniosła trochę dawnych promieni szczęścia do życia Willa. Chociaż na początku nie zbierała u mnie plusów swoim zachowaniem, a przede wszystkim ….Nie piła kawy!!! Jak ona w ogóle funkcjonowała? Szalona czy jak? Może się nawróciła, ale dodaje do niej … mleka. Ahhh… no cóż, nie wszystkich da się nakłonić do dobrego trunku, ale mam nadzieję, że w kolejnych tomach (podobno ma być jeden albo dwa o niej) nauczy się pić kawę jak prawdziwy zwiadowca. W każdym razie fajnie było zobaczyć Willa w roli nauczyciela. Mógł się w końcu na kimś wyżyć i wytykać innym błędy, a przecież nie ma nic lepszego na świecie, prawda? Bardzo podobały mi się te rozdziały, dzięki nim wróciłam do wspomnień z pierwszego tomu i zdałam sobie sprawę jak bardzo wszyscy się zmienili. Z pewnością w największym stopniu Will, jednak każdy przeżył za dużo, aby nie odcisnęło się to na ich charakterach.

Co do najnowszej części.
Według mnie była bardzo  dobra. Można poznać jedną z większych przygód Halta i Crowleya, a jest to bardzo dobry duet. Do tego dopełniali go pozostali zwiadowcy „starej szkoły”, który dobywało z każdym rozdziałem , już nie wspominając o Pritchardzie, który kupił mnie całkowicie. Dlatego zakończenie wzbudziło we mnie żądzę krwi i cierpienia dla niektórych ludzi, ale nie mogę nic zrobić z postaciami, które nie istnieją. Co najwyżej narysować fanart, który będzie przedstawiał złe osoby, którym przydarzają się złe rzeczy.
Fabuła była bardzo ciekawa, nawet na chwilę nie miałam momentu, w którym chciałam odłożyć lekturę, działo się to tylko za wynikiem czynników, na które nie mam bezpośredniego wpływu.
Także książkę jak najbardziej polecam fanom Zwiadowców :3


Jeszcze dodam taką małą ciekawostkę.
 
Byłam parę miesięcy temu na spotkaniu z autorem tej serii Johnem Flanaganem i tak się tym jarałam,  że mało co pamiętam. Jednak udało mi się zdobyć autograf, chociaż ledwo bo jak stanęłam przed nim to tak mnie na początku zatkało, że na pytania „Hi. How are you?What’s  youre name” w głowie miałam tylko: „potato”. Niestety było to jeszcze zanim miałam aparat, więc nie mam zdjęcia, ale i tak jestem zadowolona :D



                                                                            
                              NUTA NA DZIŚ:
                 Lindsey Stirling - Beyond The Veil


1 komentarz:

  1. Też lubię zwiadowców, wiesz? :) niedawno czytałam tą serię kolejny raz xD

    OdpowiedzUsuń